Teraz z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku :) wracam do przyjemności - do szycia. By nabrać rozpędu po przerwie miało być prosto i szybko...miało ale nie do końca było. Dzianinka na tunikę w pięknych kolorach i świetna gatunkowo okazała się bardzo uparta,. Wszystkie rodzaje igieł wypróbowałam i jedyna która w ogóle dała radę to o dziwo zwykła, standardowa. Dlaczego? nie mam pojęcia.
Po częstym przeglądzie mojego niciaka przez wnusię ostało się jedynie kilka malutkich guziczków ( mała Ula zdecydowanie uważa te malutkie za najlepsze ) zupełnie nie do pary, więc są jakie są.
Spodenki z kolei szyło się świetnie ale z wąskich pasków jeansu trudno było cośkolwiek sklecić. Wykrój to paski, paseczki złożone w całość, prawie puzzle. Do tego jeans bawełniany, zupełnie nierozciągliwy więc dla wygody musiały być nieco szersze. Uff... bardzo, bardzo kombinowane ale w końcu są ... a w myśl zasady " jeżeli nie można czegoś ukryć należy to pokazać" wszystkie łączenia są stębnowane. To tak, że niby specjalnie takie kombinacje ;)
I oczywiście aplikacja, no przecież ;) niewielka i taka na szybko ale musiała być. Z użyciem dwustronnej flizeliny wykonanie takiej prostej aplikacji to prawdziwa przyjemność. Jak to zrobić krok po kroku opisałam tutaj.
a cały komplecik prezentuje się tak